A little bit crazy crocheting lady

A little bit crazy crocheting lady

sobota, 1 grudnia 2012

Uwaga, będzie biadolenie

Oto moje kochane słoneczko. Michałek. Każdego dnia dziwię się jak to się dzieje, że on jest taki jaki jest. Podejrzewam mocno, że już jest ode mnie mądrzejszy. Ma niewyraźną wymowę spowodowaną - zwykle u takich dzieci występującym - niewłaściwym napięciem mięśniowym, ale jak coś powie, to już powie. Człowiek czuje się po prostu głupio i wstyd się przyznać, że takie małe coś ma rację.
Michałek nie chodzi. Robimy wszystko, żeby zaczął jak najszybciej, bo tylko w tym musimy mu bezwzględnie pomóc. Resztę robi sam i to rewelacyjnie. Opinia z przedszkola jest fantastyczna. Chłopak jest bardzo lubiany i akceptowany przez dzieci, szybko się uczy, jest bardzo wesoły i otwarty. Wszystko wskazuje na to, że ma wielkie szanse na normalne, szczęśliwe życie.

Gdyby tylko zaczął chodzić....

Na początku jego życia przydarzyło mu się coś, niewiadomo nawet co i z jakiej przyczyny, co wpłynęło na jego młode życie.Zdiagnozowano u niego mózgowe porażenie dziecięce. Od samego początku musiał włożyć wiele wysiłku w nabycie sprawności, która dla innych dzieci jest naturalna. Jest jeszcze mały i wciąż ma szansę chodzić. Przykro mi, bo zaczyna już rozumieć, że jest inny. Wczoraj zapytał, czy ma chore nóżki. Nie przygotowałam się na to pytanie, choć było wiadomo, że kiedyś padnie.

Prosimy wszystkich o pomoc, bo sami już wyczerpaliśmy wszystkie nasze możliwości finansowe. Rzeczywistość jest surowa, żeby nie powiedzieć okrutna, o czym wiedzą rodzice chorych dzieci. Rehabilitacja jest koszmarnie droga, pomocy państwa nie ma. Nie ma też litości, cóż każdy chce zarobić.
Czasami mamy dość wszystkiego, tylko Michał nie traci nigdy dobrego humoru i to nas trzyma.

Gdyby ktoś, kto tu zagląda nie wiedział co zrobić ze swoim 1% , to polecam Michałka. Warto.


wtorek, 27 listopada 2012

niedziela, 18 listopada 2012

Napady jesiennej melancholii

Zachciało mi się - dla odmiany - małej formy artystycznej. Postanowiłam zrobić koronkowe retro kołnierzyki.
Jesień nigdy nie kojarzyła mi się ze smutkiem. Raczej właśnie z melancholią, pięknymi kolorami, ogniem w kominku, domowym ciepełkiem i zapachem przetworów z własnego ogródka.
Niech rządzi jesień!











środa, 10 października 2012

O komentarzach

Kiedy zakładałam mojego bloga traktowałam go raczej jak intymny pamiętnik i miejsce, w którym przechowuję moje prace. A właściwie ślad po moich pracach, bo one zwykle szybko znajdują sobie nowy dom.

Nigdy nie pomyślałabym, że mogę liczyć na czyjeś zainteresowanie. A jednak. To mnie chyba jednak przerosło. Przepraszam i dziękuję.

Najpierw dziękuję, że ktoś tu w ogóle zagląda.

Przepraszam, że się nie rewanżuję a ten brak elementarnej kultury uzasadniam następująco:
Po pierwsze - zwykle nie wiem, co napisać. Wasze prace są fantastyczne, wiem ile kosztują pracy i serca. Reszta to banał. Nie lubię banałów. Więc nie piszę. Zawsze jednak w niemym zachwycie oglądam Wasze blogi i Wasze prace.

Po drugie - zwykle nie mam czasu i to na prawdę. Jeśli mam chwilkę to jest to chwilka ukradziona moim dzieciom lub nie daj Boże pracodawcy. Nawet jeśli zacznę coś pisać to w pół zdania któryś z chłopaków wskoczy mi na klawiaturę i po ptokach.

Wybaczcie mi, że nie okazuję wdzięczności. Dziękuję, tylko tak po cichu, ale zawsze z całego serca. Cieszę się z Waszych sukcesów i stale pamiętam, jak o dobrych znajomych.


haft biały




Mój pierwszy

Jeszcze do Appaloosy

A to jeszcze jedna firanka, która trafiła do USA. Motylki - wspomnienie lata.
Przeklinałam jedynie rozmiar okna...











Dziękujemy Pani Elu !

No i co tu powiedzieć mądrego?!
Nic innego jak z całego serca podziękować pewnej osobie za wielkie serce okazane jednemu małemu kowbojowi.
Michaś - serce moje - ma dziecięce porażenie mózgowe. Długo trwało zanim dotarło to do mnie i zanim udało mi się jakoś z tym uporać. Ale nie o tym miało być w tym poście.
Pani Ela - właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Jeleniej Górze - bez zbędnych ceregieli pozwalała mojemu synkowi jeździć na koniku do woli i nie brała za to ani grosza. Pisząc "do woli" mam na myśli wolę Michałka, bo jeśli chodzi o konika Filusia - to w pewnym momencie na nasz widok po prostu brał nogi za pas. Zapał Miśka do jazdy konnej był bowiem wielki, a Filuś to raczej flegmatyk przeżuwacz  - chociaż niezwykle uroczy.


W podziękowaniu za Filusia - serweta na stolik kawowy. Niech służy jak najlepiej.







niedziela, 22 lipca 2012

Appaloosa wzięta!

Non omnis moriar! Chciałoby się zakrzyknąć, choć moja twórczość jest bardziej nietrwała ode mnie. Ale z pewnością zostawiłam swój ślad tam, wiele kilometrów od domu. Swoją pieczęć. Linie papilarne. Kawałek mojej wyobraźni. Zmieniłam przestrzeń, która do mnie nie należy, ale na którą miałam przez chwilę wpływ. A nawet władzę. Wróciłam do domu a mój ślad Tam został. Chi, chi. Niezłe uczucie. Jak krasnoludek, który ludziom sika do mleka. No może to niezbyt udane porównanie. Dla ścisłości powinnam dodać, że mój syn (ma to z pewnością po matce) też swój całkiem spory ślad zostawił. Mianowicie zalał nowiutką wykładzinę wodą wcześniej wysmarowawszy ją dziecięcą wazelinką do pupki za 20 dolarów. O innych pomniejszych śladach nie warto nawet wspominać. Na czas jakiś Zapraszająca będzie pewnie bardzo wstrzemięźliwa i nie ma co liczyć na kolejną wyprawę.


Tapetowanie. Szkoda, że tego na zdjęciu nie widać: u góry śliczne oliwkowo-zielone różyczki, poniżej takież paseczki. Pomiędzy nimi drewniana ozdobna listwa. Reszta prac niestety, nieudokumentowana.



A kuku!
Małe molo - pomalowane, okolone grubą lnianą liną oraz lampkami solarnymi

Ten znak mówi sam za siebie. Nie mogłam się oprzeć, żeby go nie sfotografować. Amerykanów to nie dziwi....


 Ozdoba okna. Bardzo prosta w konstukcji roletka. Po prostu ściąga się sznurki i blokuje zwykłym odzieżowym stoperkiem.
I wyższa szkoła jazdy, czyli normalnie działająca roleta na trzy rzędy sznurka, ściągana z jednej strony.


Stacja kolejowa McHenry

Pomysłowy Jaś w samowolnej kąpieli

Pierwowzór Chipa i Dale'a.  Wbrew pozorom to nie były wiewiórki tylko takie zwierzątka

Świętowaliśmy 3 urodziny Michałka (to ten poniżej)

i Dzień Matki